Strona główna Aktualności Niepotrzebne referendum

Niepotrzebne referendum

0

Trwają wybory prezydenckie. Murowany do zwycięstwa kandydat w osobie dotychczas sprawującego władzę prezydenta w pierwszej turze wyborów przegrywa z kandydatem opozycji, co zaskakuje wszystkich.

Zaczyna się robić nerwowo, będzie druga tura. Trzeci kandydat również uzyskał bardzo dobry wynik i to jego wyborcy zdecydują, kto finalnie wygra. Tylko jak tu ich do siebie przyciągnąć? Prezydent ubiegający się o reelekcję już wie! Ogłasza referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW), którymi do tej pory szerszego zainteresowania nie wykazywał. Ale cóż z tego? Wszystkie chwyty dozwolone, a przecież JOW-y to główny postulat kandydata „trzeciego” i jego wyborców.

Brzmi absurdalnie? Owszem. Brzmi znajomo? Tak, bowiem taki oto scenariusz zafundował nam były już prezydent Bronisław Komorowski. Finalnie i tak przegrał wyścig o fotel prezydencki. Bronisława Komorowskiego już „nie ma”, ale referendum zostało.

I tak oto 6 września br. odbędzie się ogólnokrajowy plebiscyt. Głosujący odpowiedzą na trzy pytania, ale główne z nich dotyczy tego, czy są za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) w wyborach do Sejmu.

Mimo że sama instytucja referendum jest najbliższa ideałowi demokracji bezpośredniej – w najważniejszych sprawach to obywatele powinni wyrażać swoją opinię – to uważam, że to konkretne głosowanie, zwołane w momencie, gdy trwały wybory prezydenckie, naprędce i jedynie pod publiczkę, to jakieś nieporozumienie.

Nie podważam sensu wypowiadania się obywateli w tak istotnych kwestiach jak system wyborczy, ale uważam, że w takich ramach czasowych i okolicznościach, w jakich to referendum zostało zwołane, nie da się go przeprowadzić profesjonalnie z uwzględnieniem realnej debaty i kampanii informacyjnej.

Sam oczywiście pójdę i oddam głos, gdyż uważam, że trzeba brać udział w każdych wyborach – wypowiem się jednak przeciwko wprowadzeniu JOW-ów. Po tym głosowaniu pozostanie jednak niesmak.

Idea referendum została użyta instrumentalnie do walki politycznej, a za przegraną kampanię Bronisława Komorowskiego zapłacimy jeszcze około 100 mln zł (szacowany koszt referendum)