Kiedy PO przejmowała w grudniu władzę na Ursynowie, zapowiedziała, że jej rządy będą oznaczały lepsze czasy: więcej inwestycji, wzorowe stosunki z miastem, sprawne zarządzanie.
Pierwszy test mamy za sobą. Nie przebiegł on pomyślnie, a dotyczył wyboru władz dzielnicy.
Nowej koalicji nie udało się ich wybrać do połowy stycznia. Sam zarząd został wskazany przez prezydenta Warszawy, a więc nawet nie posiada on legitymizacji rady do rządzenia. Natomiast wniosek o odwołanie przewodniczącej rady dzielnicy Katarzyny Polak złożony przez PO nie został przegłosowany. Krucha koalicja nie miała 13 potrzebnych do tego głosów. Tym ostatnim miał dysponować Tomasz Mencina, który dzień przed głosowaniem został wybrany na burmistrza Bielan. Poważnie zaszwankowała wymiana informacji pomiędzy panią prezydent a radnymi z ursynowskiej Platformy. Nominując Tomasza Mencinę na burmistrza, uniemożliwiono mu głosowanie, gdyż w tym momencie stracił on mandat radnego.
Niestety, nie jest to w tej kwestii najistotniejsze. Pokazuje to jedynie, że zapowiadana wzorowa współpraca od samego początku jest daleka od doskonałości. Oliwy do ognia dolano, gdy były radny Tomasz Mencina (burmistrz) chciał wziąć udział w głosowaniu, a pani prezydent ‒ by mu to umożliwić ‒ zmieniła termin wejścia w życie już aktywnego zarządzenia o powołaniu na burmistrza.
Te działania niestety pokazują, że Platforma za cenę władzy jest w stanie nieprzepisowo obejść procedury. Atut, który miał być domeną Platformy – doskonałe stosunki pomiędzy dzielnicą a miastem, poprawna wymiana informacji – nie zadziałał. Popełniono karygodne błędy, które doprowadziły do paraliżu pracy rady dzielnicy. Czy tak dalej będą wyglądały rządy nowej koalicji? Zobaczymy, ale doświadczenie uczy, że z dużej chmury mały deszcz, a gruszki na wierzbie nie rosną.
Piotr Skubiszewski,
Nasz Ursynów
radny dzielnicy w latach 2002‒2014