Ktoś z mieszkańców zapytał mnie ostatnio, czy na Ursynowie wybrano już władze. Odpowiedziałem bez ściemniania: Tak, prezydent wskazała burmistrza i zastępców.
„Aaa. To pewnie ktoś przyniesiony w teczce” ‒ usłyszałem jęk zawodu. Nic podobnego! Burmistrz Robert Kempa jest mieszkańcem Ursynowa i najpierw został wybrany przez radnych, a dopiero potem wskazany przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Wierzę, że wraz ze swoimi zastępcami zrobi dużo dobrego dla tej dzielnicy.
Ursynów w tej kadencji ma duże szanse na pozytywne zmiany i urzędnik z Platformy Obywatelskiej zarządzający dzielnicowym budżetem wartym ponad 330 mln zł po prostu musi tę szansę wykorzystać. Niezależnie od politycznych zawirowań. Jestem przekonany, że zdecydowanej większości mieszkańców obojętne są finały małych politycznych lokalnych wojenek. Bardziej interesuje ich to, czy urzędnicy po wyborach podejmują słuszne decyzje, nie lekceważą głosu lokalnych społeczności, realizują plan inwestycyjny. Rządy Platformy na Ursynowie dają szansę na budowę centrum kultury czy dwóch połączeń drogowych z Wilanowem.
Burmistrz z PO gwarantuje też dobry kontakt Ursynowa z urzędem miasta i Radą Warszawy. Dlaczego to takie ważne? Choćby dlatego, by nie usłyszał na odczepnego „nie da się”, gdy będzie zabiegał o pieniądze na kolejną drogę czy remont chodnika.
A o tym, że nowy burmistrz myśli już o wprowadzeniu nowych zwyczajów z korzyścią dla mieszkańców, świadczyć może fakt, że chce do ratusza na Ursynowie ściągnąć urzędników i projektantów odpowiedzialnych za tworzenie miejscowych planów zagospodarowania w tej dzielnicy. Do tej pory zainteresowane osoby musiały jeździć do centrum, by wziąć udział w publicznej dyskusji. Drobiazg? Owszem. Jednak wcześniej albo nikt o tym nie pomyślał, albo jakoś „się nie dało”. Teraz MUSI się dać.
Lech Jaworski,
radny Warszawy, PO